Zmiany obejmą wyłącznie te pojazdy, które zostaną wprowadzone do ewidencji środków trwałych po 31 grudnia 2025 r. Samochody nabyte wcześniej będą nadal rozliczane według obecnych zasad. Od 2026 r. ustawodawca wprowadzi trzy odrębne limity amortyzacyjne, uzależnione od rodzaju napędu oraz poziomu emisji dwutlenku węgla.
Najwyższy próg – 225 tys. zł – zachowają samochody elektryczne oraz pojazdy napędzane wodorem. Limit 150 tys. zł będzie dotyczył aut emitujących poniżej 50 g CO₂/km, czyli głównie hybryd plug-in. Zdecydowana większość samochodów dostępnych na rynku – klasyczne auta spalinowe oraz tradycyjne hybrydy – trafi do najniższej kategorii z limitem zaledwie 100 tys. zł.
Konsekwencje dla podatników
Obniżenie progów oznacza realne straty podatkowe. Przykładowo, przedsiębiorca, który zdąży wprowadzić do ewidencji samochód spalinowy o wartości 150 tys. zł jeszcze w 2025 r., będzie mógł amortyzować całą tę kwotę. Od stycznia 2026 r. limit wyniesie już tylko 100 tys. zł, a pozostałej części wydatku nie będzie można amortyzować. Szacunki wskazują, że w przypadku pięcioletniego okresu amortyzacji różnica może oznaczać nawet kilkanaście tysięcy złotych dodatkowego podatku do zapłaty.
Wątpliwości i ryzyka
Niejasne pozostają przepisy przejściowe dotyczące leasingu i wynajmu długoterminowego. W praktyce przedsiębiorcy mogą być zmuszeni do stosowania proporcjonalnych odliczeń, jeśli wartość pojazdu przekracza nowe limity.
Co to oznacza dla firm?
Nowelizacja najmocniej uderzy w użytkowników tradycyjnych aut spalinowych, które nadal stanowią zdecydowaną większość wśród pojazdów firmowych. Eksperci przewidują, że w ostatnich miesiącach 2025 r. wielu przedsiębiorców będzie podejmowało przyspieszone decyzje zakupowe, aby jeszcze skorzystać z korzystniejszych zasad amortyzacji.
Źródło: Dziennik, Poradnik Przedsiębiorcy, RMF24